wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 21

Nikola zostałała u mnie na noc,przez którą i tak nie spałam,zasanawiałam się co teraz będzie,jak będzie wyglądało moje życie,jak mam o tym powiedzieć Fabianowi,z którym miałam się żenić,rodzicą,wszystkim moim bliskim.Wstałam z łóżka,ujżałam moją przyjaciołkę siedzącą w kuchi,a przed nią laptop.
-O! Marcela wstałaś już,słuchaj ludzie w internecie piszą,że wygrali z rakiem,dlaczego ty masz nie wygrać?-odparła pobudzona Nikola
-Wiesz co ludzie piszą w internecie?-byłam zupełnie bez wiary
-Nie możesz się poddać,masz dla kogo żyć,Fabian,ja,Jowita,twoja rodzina,nie jesteś sama,pomorzemy Ci-podniosła mnie na duchu moja koleżanka
Po 5 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi,Nikola szybko pobiegła otworzyć
-Marelina-krzyknęła Jowita wbiegając do mnie do domu i przytuliła się do mnie
-Dobra,bo mnie udusisz-trochę poprawił mi się humor
-Jak ty się trzymasz bidulko?-zapytałam moja przyjaciółka
-A jak wyglądam?-droczyłam się z nią
-Humor jest,to znaczy,że nie jest najgorzej,będzie dobrze zobaczysz-Jowita potarła mnie po ramieniu."Będzie dobrze" cały czas to słysze,a co jeśli nie?,a co jeśli umre?
I tak mijały kolejne dni,aż do powrotu Fabiana ze zgrupowania,musiałam mu powiedzieć o mojej chorobie.
Zbliżała się godzina 17:00,zaraz powinien pojawić się Drzyzga,szybko się ogarnęłam,aby nie przestraszyć moim widokiem swojego narzeczonego.Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Marcelina dasz rade!!!-powiedziałam po cichu i pociągnęłam za klamkę.
W progu stał siatkarz z różą w ręku.
-Piękny kwiat,dla mojej pięknej dziewczyny-zebrało mi się na płakanie,jak usłyszałam te słowa,on mnie tak kocha,a ja zaraz muszę mu powiedzieć,że mogę umrzeć.Rozgrywający ogarnął się w godzinę i pzekroczył próg od salonu.
-Fabian?!!,usiądziesz?,musimy porozmawiać-zaczęłam tą bardzo trudną rozmowe
-Jasne,a coś się stało?-usiadł koło mnie Drzyzga
Odwróciłam się w jego strone i spojrzałam moim zapłakanymi oczami  w jego piękne piwne oczy.W ręku trzymałam wyniki swoich badań.Po minie mojego narzeczonego,można było dostrzeć,że jest zaskoczony
-Kochanie,co się stało?-niecierpliwił się Fabian,ja nic nie mówiłam,tylko wręczyłam mu do ręki koperte,on błyskawicznie wyjął z niej zawartość i zaczął wnikliwie czytać.W pewnym momencie spojrzał na mnie przarażony
-Jak to możliwe?-zapytał
-Jezu Fabian,ja nie wiem,ale ja nie chce umrzeć,słyszysz ja chce żyć-krzyknęłam na całym dom,a siatkarz mocno mnie do siebie przytulił,to tego brakowało mi przez ten cały czas.


Gdy emocje troche opadły,Drzyzga zaproponował,abyśmy razem poszli do lekarza i zapytali co? i jak?.Oczywiście zgodziłam się,postanowiłam walczyć o swoje życie,choć by to było niemożliwe.
W następny dzień miałam umówioną wizyte na godzine 9:00
Zadzwonił budzik.
-O kurde 8:15!!!Fabian wstawaj,zaspaliśmy-szarpnęłam swoim chłopkiem,a ten od razu się obudził.
Ubrałam się,zjadłam coś na szybko i wybiegłam z domu,aby zdąrzyć na umówioną godzinę.
O 9:05 byliśmy na miejscu
-Wejść tam w tobą?-zpaytał rozgrywający
-No-odprałam zdyszana,po czym złapałam mojego chłopaka za rękę i weszłam do gabinetu lekarza

*W gabinecie*
Wręczyłam doktorowi swoje wyniki,ten po około 15 miunatch odezwał się
-Muszę przyznać,że Pani wyniki,nie są najlepsze-w tym momencie mocno uścisnęłam Fabiana za rękę
-...Ale widziałem gorsze i ludzie co prawda po długim leczeniu,ale wychodzili z tego-dodał po chwili starszy mężczyzna
-Po długim?,to znaczy ile?-wtrącił Drzyzga
-3 lata,ale za granicą,może to potrwać niecały rok i szansa,że Pani się wyleczy jest większa,co prawda wiąże sie to z bardzo dużymi kosztami,ale jak to się mówi "zdrowia nie da się kupić"-tłumaczył doktor
Umówiłam się na drugą wizyte,gdzie wszystko mieliśmy szczegółowo ustalić.

*Po wyjściu*
Zatrzymaliśmy się z Fabianem w połowie drogi do samochodu.
-Kochanie nie może mi to wyjść z głowy,myśl,że ja wyjadę i już nie wróce-rzekłam
-Marcelia ja nigdy nie pozwole na to abyś odeszła-odparł mój chłopak
-Ale zawsze,trzeba się liczyć z tym,że coś pójdzie nie tak,zawsze coś może się skomplikować-znowu się rozkleiłam,byłam strasznie słaba psychicznie,nie miałam wiary w to,że wszystko pójdzie gładko i przyjemnie
-Nie pozwalam Ci tak mówić słyszysz?,pojedziesz,wrócisz zdrowa i razem będziemy żyli długo i szczęśliwie,zrozumiano?!-przytulił mnie do siebie Fabio.
Wróciliśmy do domu,Drzyzga zaproponował abyśmy obejrzeli sobie film,zgodziłam się,jednak po 15 min usnęłam na kolanach swojego chłopaka.

*Z perspektywy Fabiana*
Kiedy usłyszałem od Marceli,że ma nowotwór,nie wiedziałem co mam zrobić,jak się zachować.Widziałem,że jest jej bardzo ciężko,dlatego postanowiłem być dla niej jak największym wsparciem.
Rano zrobiłem mojej narzeczonej śniadanie,kiedy wszedłem do sypialni,ujrzałem ją całą zapłakaną.Położyłem się obok niej i przytuliłem do siebie.
-Nie płacz kochanie,wszystko się jakoś ułoży-szepnąłem jej do ucha
Kurde...sam nie wierzyłem w to co mówie,przecież ona ma raka,jej leczenie może potrwać nawet kilka lat i przez ten czas ona będzie daleko ode mnie.Zacząłem się zastanawiać się nad tym,czy wysyłać Marceline do USA na leczenie,może lepiej,aby została tutaj w Polsce.
-Marcela,jesteś pewna,że chcesz wyjechać?-zapytałem swoją narzeczoną
-No jasne,że chce,tam to wszystko będzie brzebiegało szybciej a co masz jakieś wątpliwości?-odparła Marcelina
-Nie,tylko będzie mi Ciebie bardzo brakować-przytuliłem ją do siebie.Kilka minut później zaczeliśmy szykować się na spotkanie z doktorem.
Około godziny 15:00 byliśmy już u lekarza
-Myślę,że najlepiej będzie jak zostanie pani już dzisiaj w szpitalu i zrobimy szczegółowe badania-oznajmił starzec
-Dobrze zostane-zgodziła się Marcela.
Doktor zaprowadził nas na sale,gdzie miała przebywać moja dziewczyna.
-No i się zaczęło...-powiedziała pod nosem Marcelina
-Wszystko będzie dobrze,zobaczysz-usiadłem obok niej
-Fabian,przywieziesz mi kilka rzeczy z domu?-rzekła dziewczyna
-No jasne,tylko powiedz co?-Marcela zrobiła listę życzeń,a ja pojchałem do domu.Grzebiąc po jej szafkach znalazłem list,w pierwszej linijce zobaczyłem swoje imię,dlatego nie czekałem długo i zacząłem czytać.
,,Fabian,pamiętaj,że zawsze Cię kochałam i będę kochać,jak odejde,nigdy o mnie nie zapomnij.Wiem mieliśmy tyle planów,ale moja choroba wszystko zepsóła.Mam nadzieję,że ułożysz sobie życie po mojej śmierci i będzięsz szczęśliwy"-żałowałem,że to przeczytałem.Czy Marcela tak źle się czuje,że sama wystawiła sobie zgon.Zgniotłem kartke i wyrzuciłem do kosza.Spakowałem potrzebne rzeczy i zawiozłem je do szpitala.
---------
21.Między postami będą duże odległości czasowe,ponieważ nie zawsze mam czas pisać.Mam nadzieje,że rozdział się podobał,czekam na komy.Mam już prawie 10000 wyświetleń na blogu,licze że po tym poście będzie ponad 10k 😂
Pozdrawiam i przepraszam za wszystkie błędy,których pewnie pełno.




2 komentarze:

  1. Kurde to jest świetne i trzyma w napięciu .... nie mam pojęcia co napisać .... czekam na kolejny :-D
    Buziak :***

    OdpowiedzUsuń
  2. http://ja-ty-i-cos-jeszce.blogspot.com/…/2pierwsze-koty-za-…
    Kolejny tydzień za nami jak poradził sobie niebieskooki z pierwszym tańcem?

    OdpowiedzUsuń